środa, 20 lipca 2011

To masakra jest jakaś a nie wakacje :(

Jestem zdecydowaną przeciwniczką spędzania wakacji i traceniem urlopu na remontach a tu co było robić... Po rocznym okresie wynajmu naszego mieszkania studentom utknęłam tu już na trzeci tydzień... I nawet nie o to chodzi, że aż tak "zajechali" nasze M, właściwie to remont wisiał nad nami już ze 3 lata, ale teraz to już sie zupałnie nie dało go odłożyc...Dziś jestem tak zmęczona, że palcem nie ruszam - dosłownie mam zakwasy nawet na palcu wskazującym, totalny brak paznokci i pylicę... Panowi od gladzi doprowadzili mnie do takiego stanu, że chciałam sie ich pozbyć za wszelką cenę, nawet sprzątania całego domu. Niestety nie rozsądna to była decyzja.
Bycie jednak na swoich smieciach spowodowało nagły zmasowany atak checi powrotu!!! Nawet nie przypuszczałam, że aż tak zatęsknie... Za wszystkim za przyjaciółmi i znajomymi, za ulubionym sklepem dla plastyków i "moją"  pasmanterią, za kawiarniami i ukochanym pubem... Za sąsiadami i Panią Sprzątaczką... Pies po przyjeździe dostał ataku głupawki biegał i podskakiwał, znaczył wszystkie swoje drzwewa i witając wszystkich napotkanych sąsiadów -  nawet tych, którzy nigdy go nie lubili i omijali wielkim łukiem...
I jak tu po prawie codziennych wyprwach z babami na kawe i ciacho, zajęciac z gliny i ogólnie pięknie wyremontowanym mieszkaniu wrócić do obcej, zupełnie nie oswojonej Warszawy???!!!

1 komentarz:

  1. Współczuję Ci bardzo, nawet nie tego zmęczenia, tylko tej tęsknoty...zobaczysz, jeszcze los pozwoli wrócić na swoje :)

    OdpowiedzUsuń