piątek, 27 maja 2011

Warszawo pozwól sie lubić czyli pierwsze koty za płoty...

Warszawa przywitała nas z takim samym entuzjazmem i radością z jaką my do Stolicy przyjeżdżaliśmy…  Niestety właściciele mieszkania, które wynajęliśmy okazali się delikatnie rzecz ujmując… nieodpowiedzialni. Remont, który miał być przeprowadzony zanim się wprowadzimy nawet się nie zaczął a po kuchni biegały wielkie jak krokodyle karaluchy :/ W 2 dni zatem „spotkały” nas dwie przeprowadzki połączone z totalnym przeglądem WSZYSTKICH naszych gratów w celu eliminacji krokodyli :/ Straszny czas a jak do tego dodam grypę to sama się dziwie, że ten Armagedon przetrwałam…  Ale w konsekwencji fakt, że nie mam swojej „pracowni” wydaje się małym problemem…  Co prawda z tarasu nie widzę ani Tatr ani Gorców, ale za to mam mieszkanie bez lokatorów na gapę… I tylko tęsknie zaglądam na bloga Chaty Magoda, z jednej strony zazdroszcząc (ale bez zawiściJ), z drugiej strony wierząc, że nam kiedyś również się uda spełnić marzenia o takim życiu… Bo ja calkowicie zgadzam się z twierdzeniem, że blok nawet szumnie zwany apartamentowcem to nadal blok ("Greencanoe")....
Ale na razie oficjalnie zwracam się z prośbą: Warszawo pozwól się lubić!!!


I znowu kilka moich wytworów:





Ania (wyjątkowo dobra i ciepła Kobitka, do tego pieknie filcująca) pokazała mi jakiś czas temu bizuterię wykonywaną techniką Sutasz... No i sie zaczęło... utonęłam zupełnie w stosie sznureczków i koralików napawając się radością jaką daje robienie NOWEGO :) Nie idzie mi jeszcze tak ładnie jak innym Szutaszkom, ale o tam pokazuję:









1 komentarz:

  1. Tak się cudnie zaczytałam...a tu koniec :(
    Piękną biżuterię robisz i wspaniałe zdjęcia. Nie jestem w stanie pojąć jak z Krakowa trafiliście do W-wy :( współczuję, ale trzymam kciuki, żeby jednak dała się polubić ta nasza stolica i za pracownię...żebyś w końcu jednak ją miała :)
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny u mnie.

    OdpowiedzUsuń